Ponad rok temu zaczęła się moja przygoda z medytacją i mogę
powiedzieć, że o medytacji wiem… prawie nic. Nie jestem żadnym ekspertem, ani
nie posiadłam magicznej wiedzy. Jestem też dopiero na początku odkrywania jej
wpływu, ale w tym czasie zdążyłam przejść pewną drogę. I tą drogą chcę się
podzielić z Wami. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że medytacja nie jest dla
mnie. Potem miałam wielką trudność z włączeniem jej do swojej codzienności.
Przez blisko 8 miesięcy myślałam o niej, ale nie robiłam nic, po to by teraz
znaleźć się w takim miejscu, że nie wyobrażam sobie bez niej dnia. Od blisko
dwóch miesięcy udaje mi się regularnie medytować i czuję, że ma to na mnie istotny
wpływ.
Medytacja – ale że co?
Co takiego niezwykłego może być w siedzeniu i oddychaniu? Jak można przeczytać w książce „Medytacja dla zabieganych”: “Medytacja jest jednym z najcenniejszych odkryć ludzkości. Na przełomie dziejów praktykowały ją miliony osób pragnących wieść lepsze, bardziej zrównoważone i bogatsze wewnętrzne życie (…) Wiemy już, że medytacja działa, jednak ciągle nie wiemy, jak to się dzieje i dlaczego. (…) Medytując, nie prosimy żadnej siły wyższej o wstawiennictwo lub pomoc, sami bowiem podejmujemy trud przemiany, bez względu na to, czy dotyczy ona nas samych, czy warunków, w jakich przyszło nam żyć. Odkrywamy również, że całą odpowiedzialność za siebie i swoje życie ponosimy my sami, a nie warunki zewnętrzne, inni ludzie bądź koleje losu” – i to jest dla mnie kwintesencja medytacji – zwiększanie naszej świadomości i branie odpowiedzialności za nasze życie.
Zauważyłam już, że medytacja ma dobry wpływ nie tylko na mnie, ale też na ludzi obok mnie. Moja empatia się zwiększyła, nie oceniam, jakoś tak naturalnie w pierwszej kolejności staram się spojrzeć oczami drugiej osoby. Umiem się lepiej zdystansować i zaakceptować wiele rzeczy. Poza tym czuję coraz większy wewnętrzny spokój, a to przekłada się po prostu na moje obcowanie ze światem zewnętrznym. To w takim razie – jak zacząć medytować?
Jak zacząć medytować?
Poniżej opisałam moje siedem kroków, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem. Raz były wzloty, a raz upadki, a nawet długa rozłąka. Każdy krok to inny sposób, więc w żadnym wypadku nie chodzi o to, by przejść każdy z nich. Chodzi o to, że może wśród nich znajdziecie taki, który będzie dla Was najlepszy.
Początek
Wszystko zaczęło się od polskiej aplikcji InTu. O ile dobrze pamiętam przeczytałam o niej w jakimś artykule i postanowiłam spróbować. Wtedy nie bardzo wiedziałam po co, chciałam po prostu wyciszyć swoje myśli, a żeby to zrobić, czułam że muszę się do tego zmusić. A tym zmuszeniem było przejście do pokoju obok, posadzenie tyłka na łóżku i włączanie aplikacji. Pierwsze 7 dni jest darmowe, a później należy wykupić subskrypcję. Zrobiłam te 7 dni i nawet mi się spodobało. Później korzystałam z płatnej wersji i całkiem nieźle mi szło. Przez to, że nie wiedziałam po co to robię, po 2-3 razach, kiedy odpuściłam po prostu nie wróciłam więcej. Nie znalazłam dla tego rytuału miejsca w moim dniu, a teraz z perspektywy czasu uważam, że to jest to jedna z najważniejszych rzeczy.
Mój tip: znajdź w ciągu swojego dnia specjalne miejsce dla medytacji. Tak jak jest miejsce na śniadanie, prysznic czy oglądanie Netflixa. Nie może to być coś „przy okazji”, musi być stałym elementem dnia, by weszło w nawyk.
Przestój
Jak skończyła mi się subskrypcja aplikacji, to jej nie przedłużyłam i tak minęło mi ponad pół roku bez żadnego podjeścia do medytacji. Aż nagle poczułam, że chcę do tego wrócić! I tak zaczęłam szukać na Spotify muzyki do medytacji i podcastów. Moja ulubiona muzyka to ta z tej playlisty a przez jakiś czas włączałam sobie ten podcast. I tutaj znowu robiłam to przy okazji, ale muzyka do medytacji potrafiła lecieć przez cały wieczór u nas w domu. Czułam, że to mnie uspokaja i wycisza, a w tamtym momencie bardzo tego potrzebowałam
Mój tip: jeśli czujesz, że Twoja głowa jest dociążona na maksa i jesteś roztrzęsiona/y, włącz sobie taką muzykę – do gotowania, pod prysznicem, w drodze do pracy. Jest w niej coś takiego, co daje ukojenie i aż chce się zwolnić.
Kolejne podejście
Jesienią muzyka i prowadzone medytacje towarzyszyły mi sporadycznie, aż do naszego wyjazdu na Bali (o wyjeździe możesz przeczytać tutaj i tutaj). Wtedy powiedziałam sobie, że chcę w to wejść na 100%. Chcę być regularna i chcę odkryć tę siłę, która w tej medytacji drzemie. I tak tuż przed wyjazdem trafiłam na wspomnianą wcześniej książkę Doroty Mrówki „Medytacja dla zabieganych”. Kupiłam ebooka i pochłonęłam w chwilę. Mimo, że wcześniej czytałam sporo na ten temat, to ta książka pozwoliła mi uporządkować sobie wszystko w głowie. Może to był po prostu mój moment, ale po jej przeczytaniu poczułam, że rozumiem po co chcę to robić i że naprawdę mi na tym zależy. Podczas podróży na Bali medytowałam niemal codziennie – nie ma co ukrywać, ta wyspa temu sprzyja.
Mój tip: Bałam się trochę co będzie, kiedy wrócimy z wyjazdu do codziennych obowiązków. Czy moje zafascynowanie nie przeminie, czy znowu nie wpadnę w pułapkę pod hasłem „oh, jestem zbyt zmęczona, nie mam czasu na medytację” (ale na nowy odcinek serialu już tak). Dlatego od razu po powrocie wyznaczyłam sobie czas, że medytację chcę odbywać od razu po przebudzeniu, a w kalendarzu zaznaczałam każdy dzień, kiedy to się udało. Mnie takie wizualizacje na maksa mobilizują, żeby nie przerywać tego, co tak dobrze mi idzie.
Zwrot akcji razy milion!
W styczniu zdarzyła się niesamowita rzecz! Niby wróciliśmy z Bali, a jednak codziennie mogliśmy tam być. Magda z konta @madalena_yoga rozpoczęła styczniowe wyzwanie medytacyjne. Codziennie rano można było z nią na żywo medytować, a w tyle często słychać było balijski deszcz. To była moja ulubiona, styczniowa rutyna! I mam wrażenie, że dzięki temu udało utrzymać mi się regularność. Dobra wiadomość jest taka, że w lutym pałeczkę przejęła Paula z @paulainscotland_yoga i teraz medytuję z nią!
Mój tip: poznaj różne osoby prowadzące medytacje i wybierz taką, która Ci najbardziej odpowiada. Magdę śledziłam już od jakiegoś czasu na Instagramie, więc od razu poczułam, że chcę z nią medytować. Poszukiwanie to nic złego, a wręcz wskazanego! Taka medytacja ma być w 100% w zgodzie z Tobą.
Regularność
To wszystko co wydarzyło się w grudniu i styczniu nauczyło mnie jednego – regularności. A każdy kolejny dzień spędzony z medytacją dawał motywację, żeby tego nie przerywać. Na medytację poświęcam zazwyczaj 10-15 minut. To prawie nic w skali całego dnia, prawda?
Mój tip: Nie ma większej satysfakcji, niż wykonanie czegoś mimo wszystko. Mimo zmęczenia, zniechęcenia albo przytłoczenia innyi rzeczami. W takich chwilach po prostu zmuszałam się, żeby wygospodarować te 10-15 minut i po takiej sesji czułam się zdecydowanie lepiej.
Nowe nawyki
Zaczęłam już postrzegać medytację, jako mój codzienny rytuał. Staram się ją również wplatać w inne moje aktywności. W pracy mamy strefę chillout, gdzie można pograć w ping ponga, piłkarzyki czy fifkę. Ja z tych atrakcji zazwyczaj nie korzystam, a czasem żeby chwilę odsapnąć albo złapać dystans idę na taras. Jednak na tarasie teraz jest zimno, więc stwierdziłam, ze spróbuję z czymś innym. Zamykam się po prostu w salce, na słuchawki wrzucam muzykę do medytacji i ustawiam sobie stoper na 6 minut. I tak przez te 6 minut mam zamknięte oczy i głęboko oddycham. Teraz to jest moją strefą chilloutu. Nie udaje mi się to codziennie, ale dla przypomnienia mam w kalendarzu wrzucony slot na obiad i medytację, więc jeśli tylko mam przestrzeń po obiedzie idę na chwilę zamknąć się w salce.
Mój tip: Jeśli chcesz zacząć medytować potraktuj to jako normalne zajęcie, które wprowadzasz do swojego planu dnia. Nie potrzebujesz wyjątkowego sprzętu, ani wyjątkowej przestrzeni. Wystarczy, że zamkniesz oczy i zaczniesz kontrolować swój oddech.
Codzienność
Nie ma dnia, żebym komuś nie gadała o medytacji. Czy na Insatgramie czy w rozmowach twarzą w twarz. Mam też coraz więcej ludzi obok siebie, którzy zaczynają medytować i to jest bardzo mobilizujące! My zazwyczaj medytujemy razem z Tomkiem, więc zachęcamy do tego siebie nawzajem (no dobra, częściej ja, ale uwielbiam gdy medytujemy razem). Gdybyście kiedyś w tramwaju zobaczyli laskę w żółtej czapce, z zamkniętymi oczami i lekkim uśmiechem na twarzy – to ja. Teraz próbuję medytować również w tramwaju i o ile mam komfortową przestrzeń, to wychodzi to całkiem nieźle. Zamiast scrollować Instagram zamykam oczy i oddycham. Daje mi to fajny start, szczególnie w drodze do pracy.
Mój tip: Nie zniechęcaj się, że Ci się nie udaje, że błądzisz myślami, że nie potrafisz usiedzieć spokojnie w miejscu. Ja nauczyłam się, że medytacja to przede wszystkim zaakceptowanie tego, gdzie jesteśmy i co robimy. A jak już się to zaakceptuje, to wtedy jest po prostu… łatwiej.
Nie mam takiej wiedzy, żeby dzielić się z Wami konkretnymi technikami, tajnikami medytacji i sposobami na oddychanie – ja sama się tego dopiero uczę. Dlatego jeszcze raz odsyłam chociażby do książki “Medytacja dla zabieganych”, gdzie ta wiedza jest wyłożona w bardzo przystępny sposób. To co, kto zabiera się za medytację?
Dlaczego warto posłuchać: Po przesłuchaniu tego odcinka gwarantuję, że będziesz mogła/mógł od razu wprowadzić jakiś najmniejszy krok do swojej codzienności, aby wpłynąć na swój dobrostan, przy okazji dbają też o dobro naszej planety. To są naprawdę drobne rzeczy, a już sama ich świadomość pomaga w podejmowaniu decyzji, zmienia nastawienie i sprzyja lepszemu samopoczuciu. Partner odcinka: …
Żyjąc w złożonym świecie potrzebujemy upraszczać i kategoryzować informacje, także te o nas samych. Dlatego czasem warto skorzystać z testów, które mogą w tym pomóc i ułatwić „definiowanie” siebie. Na początek potrzebny jest dystans Na początek zacznę od tego, co mam nadzieję wiesz, a mianowicie, że żaden test nie jest zero-jedynkowy i nie definiuje nas …
Ten wpis jest z cyklu tych osobistych, bo dzielę się w nim moimi przemyśleniami dotyczącymi roku, który był rewolucyjnym czasem w moim życiu. We wrześniu 2020 zdecydowałam się zostawić dobrze znany mi świat – weekendowe podróże, pracę na etacie i życie w Warszawie i zostałam digital nomadką. Przez ten czas mieszkałam ponad 8 miesięcy w …
Śmiało mogę zaryzykować tezę, że każdy z nas czegoś się boi, a odczuwanie strachu wpisane jest w nasze funkcjonowanie. Zapewne gdyby nie ten strach, to przetrwanie ludzkości stałoby pod wielkim znakiem zapytania. I tak ludzie pierwotni, gdy ten strach odczuwali, mogli podjąć decyzje o ucieczce lub znalezieniu schronienia. Jak zbliżało się niebezpieczeństwo, to włączał się …
Jak zacząć medytować?
Ponad rok temu zaczęła się moja przygoda z medytacją i mogę powiedzieć, że o medytacji wiem… prawie nic. Nie jestem żadnym ekspertem, ani nie posiadłam magicznej wiedzy. Jestem też dopiero na początku odkrywania jej wpływu, ale w tym czasie zdążyłam przejść pewną drogę. I tą drogą chcę się podzielić z Wami. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że medytacja nie jest dla mnie. Potem miałam wielką trudność z włączeniem jej do swojej codzienności. Przez blisko 8 miesięcy myślałam o niej, ale nie robiłam nic, po to by teraz znaleźć się w takim miejscu, że nie wyobrażam sobie bez niej dnia. Od blisko dwóch miesięcy udaje mi się regularnie medytować i czuję, że ma to na mnie istotny wpływ.
Medytacja – ale że co?
Co takiego niezwykłego może być w siedzeniu i oddychaniu? Jak można przeczytać w książce „Medytacja dla zabieganych”: “Medytacja jest jednym z najcenniejszych odkryć ludzkości. Na przełomie dziejów praktykowały ją miliony osób pragnących wieść lepsze, bardziej zrównoważone i bogatsze wewnętrzne życie (…) Wiemy już, że medytacja działa, jednak ciągle nie wiemy, jak to się dzieje i dlaczego. (…) Medytując, nie prosimy żadnej siły wyższej o wstawiennictwo lub pomoc, sami bowiem podejmujemy trud przemiany, bez względu na to, czy dotyczy ona nas samych, czy warunków, w jakich przyszło nam żyć. Odkrywamy również, że całą odpowiedzialność za siebie i swoje życie ponosimy my sami, a nie warunki zewnętrzne, inni ludzie bądź koleje losu” – i to jest dla mnie kwintesencja medytacji – zwiększanie naszej świadomości i branie odpowiedzialności za nasze życie.
Zauważyłam już, że medytacja ma dobry wpływ nie tylko na mnie, ale też na ludzi obok mnie. Moja empatia się zwiększyła, nie oceniam, jakoś tak naturalnie w pierwszej kolejności staram się spojrzeć oczami drugiej osoby. Umiem się lepiej zdystansować i zaakceptować wiele rzeczy. Poza tym czuję coraz większy wewnętrzny spokój, a to przekłada się po prostu na moje obcowanie ze światem zewnętrznym. To w takim razie – jak zacząć medytować?
Jak zacząć medytować?
Poniżej opisałam moje siedem kroków, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem. Raz były wzloty, a raz upadki, a nawet długa rozłąka. Każdy krok to inny sposób, więc w żadnym wypadku nie chodzi o to, by przejść każdy z nich. Chodzi o to, że może wśród nich znajdziecie taki, który będzie dla Was najlepszy.
Początek
Wszystko zaczęło się od polskiej aplikcji InTu. O ile dobrze pamiętam przeczytałam o niej w jakimś artykule i postanowiłam spróbować. Wtedy nie bardzo wiedziałam po co, chciałam po prostu wyciszyć swoje myśli, a żeby to zrobić, czułam że muszę się do tego zmusić. A tym zmuszeniem było przejście do pokoju obok, posadzenie tyłka na łóżku i włączanie aplikacji. Pierwsze 7 dni jest darmowe, a później należy wykupić subskrypcję. Zrobiłam te 7 dni i nawet mi się spodobało. Później korzystałam z płatnej wersji i całkiem nieźle mi szło. Przez to, że nie wiedziałam po co to robię, po 2-3 razach, kiedy odpuściłam po prostu nie wróciłam więcej. Nie znalazłam dla tego rytuału miejsca w moim dniu, a teraz z perspektywy czasu uważam, że to jest to jedna z najważniejszych rzeczy.
Mój tip: znajdź w ciągu swojego dnia specjalne miejsce dla medytacji. Tak jak jest miejsce na śniadanie, prysznic czy oglądanie Netflixa. Nie może to być coś „przy okazji”, musi być stałym elementem dnia, by weszło w nawyk.
Przestój
Jak skończyła mi się subskrypcja aplikacji, to jej nie przedłużyłam i tak minęło mi ponad pół roku bez żadnego podjeścia do medytacji. Aż nagle poczułam, że chcę do tego wrócić! I tak zaczęłam szukać na Spotify muzyki do medytacji i podcastów. Moja ulubiona muzyka to ta z tej playlisty a przez jakiś czas włączałam sobie ten podcast. I tutaj znowu robiłam to przy okazji, ale muzyka do medytacji potrafiła lecieć przez cały wieczór u nas w domu. Czułam, że to mnie uspokaja i wycisza, a w tamtym momencie bardzo tego potrzebowałam
Mój tip: jeśli czujesz, że Twoja głowa jest dociążona na maksa i jesteś roztrzęsiona/y, włącz sobie taką muzykę – do gotowania, pod prysznicem, w drodze do pracy. Jest w niej coś takiego, co daje ukojenie i aż chce się zwolnić.
Kolejne podejście
Jesienią muzyka i prowadzone medytacje towarzyszyły mi sporadycznie, aż do naszego wyjazdu na Bali (o wyjeździe możesz przeczytać tutaj i tutaj). Wtedy powiedziałam sobie, że chcę w to wejść na 100%. Chcę być regularna i chcę odkryć tę siłę, która w tej medytacji drzemie. I tak tuż przed wyjazdem trafiłam na wspomnianą wcześniej książkę Doroty Mrówki „Medytacja dla zabieganych”. Kupiłam ebooka i pochłonęłam w chwilę. Mimo, że wcześniej czytałam sporo na ten temat, to ta książka pozwoliła mi uporządkować sobie wszystko w głowie. Może to był po prostu mój moment, ale po jej przeczytaniu poczułam, że rozumiem po co chcę to robić i że naprawdę mi na tym zależy. Podczas podróży na Bali medytowałam niemal codziennie – nie ma co ukrywać, ta wyspa temu sprzyja.
Mój tip: Bałam się trochę co będzie, kiedy wrócimy z wyjazdu do codziennych obowiązków. Czy moje zafascynowanie nie przeminie, czy znowu nie wpadnę w pułapkę pod hasłem „oh, jestem zbyt zmęczona, nie mam czasu na medytację” (ale na nowy odcinek serialu już tak). Dlatego od razu po powrocie wyznaczyłam sobie czas, że medytację chcę odbywać od razu po przebudzeniu, a w kalendarzu zaznaczałam każdy dzień, kiedy to się udało. Mnie takie wizualizacje na maksa mobilizują, żeby nie przerywać tego, co tak dobrze mi idzie.
Zwrot akcji razy milion!
W styczniu zdarzyła się niesamowita rzecz! Niby wróciliśmy z Bali, a jednak codziennie mogliśmy tam być. Magda z konta @madalena_yoga rozpoczęła styczniowe wyzwanie medytacyjne. Codziennie rano można było z nią na żywo medytować, a w tyle często słychać było balijski deszcz. To była moja ulubiona, styczniowa rutyna! I mam wrażenie, że dzięki temu udało utrzymać mi się regularność. Dobra wiadomość jest taka, że w lutym pałeczkę przejęła Paula z @paulainscotland_yoga i teraz medytuję z nią!
Mój tip: poznaj różne osoby prowadzące medytacje i wybierz taką, która Ci najbardziej odpowiada. Magdę śledziłam już od jakiegoś czasu na Instagramie, więc od razu poczułam, że chcę z nią medytować. Poszukiwanie to nic złego, a wręcz wskazanego! Taka medytacja ma być w 100% w zgodzie z Tobą.
Regularność
To wszystko co wydarzyło się w grudniu i styczniu nauczyło mnie jednego – regularności. A każdy kolejny dzień spędzony z medytacją dawał motywację, żeby tego nie przerywać. Na medytację poświęcam zazwyczaj 10-15 minut. To prawie nic w skali całego dnia, prawda?
Mój tip: Nie ma większej satysfakcji, niż wykonanie czegoś mimo wszystko. Mimo zmęczenia, zniechęcenia albo przytłoczenia innyi rzeczami. W takich chwilach po prostu zmuszałam się, żeby wygospodarować te 10-15 minut i po takiej sesji czułam się zdecydowanie lepiej.
Nowe nawyki
Zaczęłam już postrzegać medytację, jako mój codzienny rytuał. Staram się ją również wplatać w inne moje aktywności. W pracy mamy strefę chillout, gdzie można pograć w ping ponga, piłkarzyki czy fifkę. Ja z tych atrakcji zazwyczaj nie korzystam, a czasem żeby chwilę odsapnąć albo złapać dystans idę na taras. Jednak na tarasie teraz jest zimno, więc stwierdziłam, ze spróbuję z czymś innym. Zamykam się po prostu w salce, na słuchawki wrzucam muzykę do medytacji i ustawiam sobie stoper na 6 minut. I tak przez te 6 minut mam zamknięte oczy i głęboko oddycham. Teraz to jest moją strefą chilloutu. Nie udaje mi się to codziennie, ale dla przypomnienia mam w kalendarzu wrzucony slot na obiad i medytację, więc jeśli tylko mam przestrzeń po obiedzie idę na chwilę zamknąć się w salce.
Mój tip: Jeśli chcesz zacząć medytować potraktuj to jako normalne zajęcie, które wprowadzasz do swojego planu dnia. Nie potrzebujesz wyjątkowego sprzętu, ani wyjątkowej przestrzeni. Wystarczy, że zamkniesz oczy i zaczniesz kontrolować swój oddech.
Codzienność
Nie ma dnia, żebym komuś nie gadała o medytacji. Czy na Insatgramie czy w rozmowach twarzą w twarz. Mam też coraz więcej ludzi obok siebie, którzy zaczynają medytować i to jest bardzo mobilizujące! My zazwyczaj medytujemy razem z Tomkiem, więc zachęcamy do tego siebie nawzajem (no dobra, częściej ja, ale uwielbiam gdy medytujemy razem). Gdybyście kiedyś w tramwaju zobaczyli laskę w żółtej czapce, z zamkniętymi oczami i lekkim uśmiechem na twarzy – to ja. Teraz próbuję medytować również w tramwaju i o ile mam komfortową przestrzeń, to wychodzi to całkiem nieźle. Zamiast scrollować Instagram zamykam oczy i oddycham. Daje mi to fajny start, szczególnie w drodze do pracy.
Mój tip: Nie zniechęcaj się, że Ci się nie udaje, że błądzisz myślami, że nie potrafisz usiedzieć spokojnie w miejscu. Ja nauczyłam się, że medytacja to przede wszystkim zaakceptowanie tego, gdzie jesteśmy i co robimy. A jak już się to zaakceptuje, to wtedy jest po prostu… łatwiej.
Nie mam takiej wiedzy, żeby dzielić się z Wami konkretnymi technikami, tajnikami medytacji i sposobami na oddychanie – ja sama się tego dopiero uczę. Dlatego jeszcze raz odsyłam chociażby do książki “Medytacja dla zabieganych”, gdzie ta wiedza jest wyłożona w bardzo przystępny sposób. To co, kto zabiera się za medytację?
4 komentarze do “Jak zacząć medytować?”
Pingback: 10 faktów o SmallTravellersach vol.2 - Small Travellers
Pingback: Moje codzienne rytuały w duchu slow life - Small Travellers
Pingback: Jak samodzielnie zrobić makramę? - Small Travellers
Pingback: Joga - od czego zacząć? - Small Travellers
Podobne posty
#106 Małe kroki w dbaniu o siebie z Semilac BioColor
Dlaczego warto posłuchać: Po przesłuchaniu tego odcinka gwarantuję, że będziesz mogła/mógł od razu wprowadzić jakiś najmniejszy krok do swojej codzienności, aby wpłynąć na swój dobrostan, przy okazji dbają też o dobro naszej planety. To są naprawdę drobne rzeczy, a już sama ich świadomość pomaga w podejmowaniu decyzji, zmienia nastawienie i sprzyja lepszemu samopoczuciu. Partner odcinka: …
8 testów, dzięki którym dowiesz się więcej o sobie
Żyjąc w złożonym świecie potrzebujemy upraszczać i kategoryzować informacje, także te o nas samych. Dlatego czasem warto skorzystać z testów, które mogą w tym pomóc i ułatwić „definiowanie” siebie. Na początek potrzebny jest dystans Na początek zacznę od tego, co mam nadzieję wiesz, a mianowicie, że żaden test nie jest zero-jedynkowy i nie definiuje nas …
Rok życia jako digital nomadzi – podsumowanie
Ten wpis jest z cyklu tych osobistych, bo dzielę się w nim moimi przemyśleniami dotyczącymi roku, który był rewolucyjnym czasem w moim życiu. We wrześniu 2020 zdecydowałam się zostawić dobrze znany mi świat – weekendowe podróże, pracę na etacie i życie w Warszawie i zostałam digital nomadką. Przez ten czas mieszkałam ponad 8 miesięcy w …
Czego się boisz?
Śmiało mogę zaryzykować tezę, że każdy z nas czegoś się boi, a odczuwanie strachu wpisane jest w nasze funkcjonowanie. Zapewne gdyby nie ten strach, to przetrwanie ludzkości stałoby pod wielkim znakiem zapytania. I tak ludzie pierwotni, gdy ten strach odczuwali, mogli podjąć decyzje o ucieczce lub znalezieniu schronienia. Jak zbliżało się niebezpieczeństwo, to włączał się …