Czym tak właściwie jest dla mnie to całe slow life? Właśnie pierwszy raz tak głośno zadaję sobie to pytanie i pierwsze myśli, które napływają mi do głowy brzmią tak: życie w zgodzie ze sobą, robienie tego na co ma się ochotę, nie rezygnowanie ze swoich pragnień, robienie rzeczy w takim tempie, które sprawia radość, wyciąganie z drobnych momentów pięknych emocji, odpowiadanie na potrzeby swojego umysłu i ciała. To takie bycie tu i teraz i bycie okej z tym co się dzieje. Tak brzmi moja definicja slow life.
Właśnie, z ciekawości, zajrzałam na jeden z pierwszych linków, po wpisaniu w wyszukiwarce frazy slow life. I właśnie jest tam sporo o byciu tu i teraz, o zadbaniu o relację z bliskimi, o równowadze, zdrowym jedzeniu, porządku i umiejętności wyizolowania się od natłoku informacji. Myślę, że każdy może wypracować swoją definicję slow life, opierająca się określonych na fundamentach, tak jak: równowaga, dbanie o siebie i bliskich oraz wewnętrzny spokój.
Moje codzienne rytuały w duchu slow life pojawiły się… nagle. Albo po prostu zaczęłam zauważać, że są pewne rzeczy, które wykonuję kilka razy w tygodniu i które przynoszą mi ulgę. Należę tez do tych osób, które lubią wypracowywać nawyki i automatyzować niektóre czynności – pomaga mi to właśnie w odnalezieniu spokoju i niemarnowaniu energii na kolejne podejmowanie decyzji w ciągu dnia. Jedne badania mówią o tym, że tych decyzji w ciągu dnia musimy podjąć 200, a są też takie, które mówią o… 35 000! Jedno jest pewne, ograniczanie przeznaczania energii na wybory i zastanawiania się, jest też w mojej definicji slow life. Przed Wami moje codzienne rytuały w duchu slow life, kolejność totalnie przypadkowa.
Codzienne rytuały w duchu slow life
Medytacja
Od czterech miesięcy praktykuję medytację niemal codziennie i widzę, jak wielki wpływ ma ona na mnie i na odbieranie przeze mnie rzeczywistości. O tym jak zacząć medytować pisałam już jakiś czas temu w tym poście. Stałam się spokojniejsza, uważniejsza, umiem lepiej zarządzić swoimi emocjami. Momentami wręcz siebie nie poznaję – mniej panikuję, moje pokłady empatii zdecydowanie zwiększyły się i umiem zaakceptować sytuację, z którą się mierzę. Czuję, że coraz częściej jestem tu i teraz, a uwierzcie, że miałam z tym spory problem. W połowie miesięcznego wyjazdu do Azji potrafiłam nerwowo szukać biletów lotniczych na wyjazd za dwa miesiące. Uważam, że regularna medytacja bardzo dobrze wpłynęła na to jak radzę sobie z moimi myślami i na to, jak odbieram rzeczywistość. Zazwyczaj medytuję po przebudzeniu 10-15 minut. Są dni, kiedy nie czuję, że chcę medytować i wiecie co – po prostu tego wtedy nie robię.
Poranna woda z cytryną albo cynamonem
Lata temu wykształciłam w sobie nawyk picia wody, a dziennie piję jej 2-3 litry! Po obudzeniu, przyjemnością jest dla mnie, wypicie gorącej wody z cytryną albo gorącej wody z cynamonem. Czuję, że wtedy oczyszczam moje ciało po nocy i daję mu znać, że czas wstawać. Tak długo piłam wodę z wyciśniętą cytryną (do kubka wyciskam 1/4-1/2 cytryny), że aż miałam jej dość. I właśnie wtedy odkryłam, że po wrzuceniu do dzbanka wody laski cynamonu, nabiera ona przez noc pysznego smaku. Rano pozostaje mi tylko wlać do szklanki połowę cynamonowej wody i połowę wrzątku. PS. wodę do czajnika wlewam przed snem, więc rano pozostaje tylko wciśnięcie guzika – takie małe usprawnienie.
Zimny prysznic na nogi
O dobroczynnościach zimnego prysznica pisano wiele. Ja jednak lubię ten moment, kiedy cieplutka woda otula moje ciało i jest tak przyjemnie błogo. Jakiś czas temu moja przyjaciółka powiedziała mi, żeby spróbowała na koniec każdego prysznica puścić sobie strumień zimnej wody na nogi. Nie raz czytałam o tym, jak to dobrze wpływa na ujędrnienie, ale wizja zimnej wody na moim jeszcze niewybudzonym ciele, trochę mnie przerażała. Spróbowałam raz, drugi, trzeci i przepadłam! Strumień, wręcz lodowatej wody, na koniec prysznica jest teraz dla mnie cudowną formą pobudzenia! Uwielbiam to mrowienie na ciele i organoleptycznie stwierdzam, że mam jędrniejsze uda!
Masowanie piersi
Nigdy nie miałam jakiegoś konfliktu z moimi piersiami, ale często uważałam, że mogłyby być trochę mniejsze. Momentami, drażniło mnie to, że tak latają podczas uprawiania sportu i że muszę nosić staniki. Wraz z wiekiem odkryłam, że nic nie muszę i pozbyłam się większości staników. Mam tylko takie delikatne, nieusztywniane, sportowe i jeden z fiszbinami. Poza tym, po prostu nie noszę go i to jest najlepsze uczucie na świecie!
Jakiś czas temu przeczytałam post u Ania Maluje o ćwiczeniach na większe (mniejsze) piersi i bezbolesne miesiączki. No tytuł mnie tak zaintrygował, że po przeczytaniu wpisu, musiałam sama się przekonać, czy to rzeczywiście działa. Jestem po ponad miesiącu codziennego masowania i czuję, że coś dobrego dzieje się z moimi piersiami, a w dodatku pierwszy raz nie pamiętam od kiedy, miałam prawie bezbolesny okres! Taki masaż zajmuje tylko chwilę, a jest w nim coś takiego, że uspokaja plus pomaga w samobadaniu piersi. Po więcej szczegółów odsyłam Was do Ani, bo świetnie to opisała.
Asertywność
Może i ciężko nazwać to rytuałem w duchu slow life, bo asertywność to jednak jest postawa. Aczkolwiek to taka postawa, która towarzyszy mi codziennie i nie wyobrażam sobie bez niej dobrego dnia. Wychodzę z założenia, że aby czuć się dobrze ze sobą, potrzebne jest działanie w zgodzie ze swoimi wartościami i przekonaniami. No i takie działanie, poprzez które nie ranimy innych osób. Dlatego też, jeżeli nie czuję się z czymś okej, to o tym mówię. Jeżeli nie czuję jakiegoś pomysłu albo zadania w pracy, to o tym mówię i szukam takiego podejścia do tematu, z którym będę okej. Jeżeli jakieś działanie moich bliskich mnie rani, to też o tym mówię. Niby takie oczywiste, ale odpowiedz sobie na pytanie, ile razy zaciskałaś/eś zęby zamiast głośno powiedzieć, że coś jest nie okej.
Leżenie na macie
Jakiś czas temu w sieci nastąpił wysyp reklam jednej z mat do akupresury. Leżenie na takiej macie ma na celu spowodowanie delikatnego ucisku poszczególnych części ciała i pomaga w bólach kręgosłupa, ujędrnianiu, rozluźnieniu mięśni. Reklamy atakowały mnie każdego dnia, aż zaczęłam poważnie myśleć nad jej zakupem (wiecie, to taki mechanizm słuszności tłumu – skoro tyle osób to używa, to nasz mózg zaczyna myśleć, że musi coś w tym być, choć wiemy, że to reklamy).
Finalnie zdecydowałam się spróbować, ale zakupiłam sobie jedną z najtańszych wersji z allegro – poduszkę i matę. Leżę na nich codziennie od listopada i jestem zachwycona! Po pierwsze czasem łączę to leżenie z medytacją, apo drugie czuję jak moje mięśnie się rozluźniają. Na macie leżę 15-20 minut (a czasem i godzinę jak oglądamy film) i to też powoduje, że muszę się na chwilę zatrzymać. Na początku wydawało mi się to wiecznością, a teraz każdego dnia czekam na ten moment, kiedy w spokoju poleżę na macie.
Picie ziółek i wrzątku
Z naszego pobytu w Chinach wynieśliśmy picie bardzo gorącej wody. Ponoć dla nich to lek na wszystko i sposób na zachowanie zdrowego ciała. Bardzo lubimy też pić herbaty ziołowe (koper włoski, pokrzywę, melisę). Czuję, że dzięki temu mój żołądek funkcjonuje lepiej.
80 na 20
Widzę po swoim ciele, że to co jem ma duże znaczenie dla tego, jak ono funkcjonuje. W momentach, gdy jem nieregularnie i niezdrowo czuję się spuchnięta (bo woda zatrzymuje się w organizmie), bardziej ospała i moja cera wygląda gorzej. Z drugiej strony lubię czasem zjeść coś na maksa słodkiego albo tłustego. Dlatego (nie tylko w jedzeniu) wyznaję zasadę 80 na 20. Czyli pilnuję, by 80% posiłków było bogatych w warzywa, owoce i błonnik, a 20% to mogą być te małe grzeszki. Najfajniejsze jest to, że im lepiej jem, tym mniej ciągnie mnie do niezdrowego jedzenia. No i uważam, że bardzo dobrze wpływa na mnie niejedzenie mięsa – a więcej o tym pisałam w tym poście.
Oczyszczanie twarzy
Jestem wręcz zaskoczona, jak wiele pytań w ostatnim czasie dotyczy tego, jak dbam o swoją cerę. Od trzech lat jestem wierną fanką koreańskiej pielęgnacji twarzy. Ograniczam liczbę posiadanych kosmetyków, a z drugiej strony każdego dnia przechodzę przez oczyszczanie i odżywianie skóry mojej twarzy. Napisałam nawet kiedyś post o tym, jak dbam o cerę w podróży, a to dbanie nie różni się za wiele od tego na co dzień! Mycie i kremowanie twarzy jest dla mnie bardzo odprężające. Nie wyobrażam sobie pójść spać bez tego – nawet, gdy zasnę na filmie i obudzę się w środku nocy, idę do łazienki przygotować buzię do snu. Makijażu praktycznie nie robię i wierzę, że dieta ma ogromny wpływ na wygląd naszej cery.
Sport
Dla mnie nieodzowny element funkcjonowania i wpisuje się idealnie w moje rytuały w duchu slow life. Nie jest tak, że robię to codziennie, ale staram się ćwiczyć 3-4 dni w tygodniu. Trening funkcjonalny, joga, rozciąganie i długie spacery! Wszystko po to, by dotlenić swój mózg, dać upust emocjom i naćpać się endorfinami. I tutaj również wyznaję moją zasadę asertywności – gdy całą sobą krzyczę, że nie jest to dobry moment na trening – nie robię go. Raz zdarzyło mi się nie ćwiczyć dwa miesiące i co? Wróciłam z jeszcze większą zajawką!
Praktykowanie wdzięczności
Każdego dnia staram się powiedzieć sobie o rzeczach, za które jestem wdzięczna. Wiem, że dzięki temu praktykuję swoją uważność i sztukę doceniania. Widzę, jak wiele dobrych rzeczy dzieje się dookoła mnie, czerpię z nich energię i dzielę się nią z innymi. Jak ktoś mi bliski czuje się źle, to prowadzę rozmowę w kierunku: okej, a co dobrego wydarzyło się u Ciebie? I nagle te złe rzeczy stają się mniej istotne, bo okazuje się, że tak wiele dobra jest obok.
10 minut dla domu
Nie lubię akcji w stylu wielkie sprzątanie domu. Jestem fanką przyrostowych działań, więc każdego dnia staram się zrobić coś w duchu 10 minut dla domu. Może to być szybkie odkurzenie albo umycie frontów szafek w kuchni, przetarcie kurzy na parapetach czy poukładanie w kosmetykach. Dzięki temu, że nie mamy zbyt dużo rzeczy, te wszystkie czynności jestem w stanie zamknąć w 10-15 minutach. I tak zamiast całego dnia sprzątania robię codziennie małe sloty, dzięki czemu dobrze czuję się w domu i mogę zrobić jednego dnia więcej różnych rzeczy.
Odpoczynek i sen
Jestem ogromną fanką spania! Od zawsze towarzyszą mi dylematy czy lepsze jest jedzenie czy spanie i wciąż nie znam odpowiedzi. Staram się spać 7-8 godzin na dobę – widzę, że wtedy mój organizm dobrze się regeneruje.
Przytulanie
Przytulanie daje mi niesamowite ukojenie. Jest to dla mnie potężna broń w walce ze stresem i negatywnymi emocjami. Jak przytulę się do Tomka czy do Manity czuję spokój i to, że wszystko dookoła nie ma znaczenia. Przytulanie wzmacnia też system odpornościowy, rozwój nowych połączeń nerwowych i reguluje ciśnienie krwi. U nas w domu przytulania jest naprawdę sporo i myślę, że dobrze to na nas wpływa!
Śmianie się!
Nie mogło tego zabraknąć! Uwielbiam się uśmiechać i śmiać się. Wiecie… ktoś lata temu powiedział mi, że jestem niepoważna, bo za dużo się uśmiecham. Serio?! Nawet przez jakiś czas myślałam o tym, że powinnam to zmienić. Teraz na szczęście, kiedy wiem czego chce i jestem pewna siebie, chcę dzielić się tym uśmiechem. I cieszę się, że przy boku mam osobę, dzięki której nie raz policzki i brzuch bolą od śmiechu.
Świadoma ignorancja
Staram się nie pogrążać w zbyt wielu informacjach, niwelować treści, które działają na mnie źle. Uwierzcie, że kiedyś poświęcałam godziny i zagłębiałam się w wiadomościach, polityce i problemach gospodarczych. Jednak teraz wybieram świadomą ignorancję – nie zaglądam do wiadomości codziennie, nie śledzę na bieżąco wszystkich wydarzeń ze świata. Kiedy czuję taką potrzebę to wertuję internety, ale świadome podejmowanie takiej decyzji działa na mnie kojąco. Dla mnie świadoma ignorancja jest okej, jednak gdy moje działanie może mieć wpływ na zmiany, to działam!
Tak właśnie wyglądają moje rytuały w duchu slow life. Jestem ciekawa jakie są Wasze, dajcie znać w komentarzach.
W sumie nie planowałam takiego posta. Tak to już z tym moim pisaniem jest, że triggerują mnie do niego takie małe rzeczy. A dokładniej tym razem jest to jeden, krótki komentarz na Instagramie. I nie zrozumcie mnie źle – sam w sobie komentarz nie jest tym, co mnie dotknęło. Natomiast dotknęło mnie to, co dalej …
Powtórzę się po raz setny na tym blogu, ale uwielbiam Excela! Może nie tyle sam program, co gromadzić w nim dane i je analizować. Daje mi to taki wewnętrzny spokój, że mam kontrolę nad różnymi rzeczami, w tym przede wszystkim nad finansami. Lubię widzieć na co wydajemy pieniądze i lubię optymalizacje. Tym bardziej wiedziałam, że …
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o medycynie stylu życia pomyślałam, że to jest coś bardzo ważnego – celem Medycyny Stylu Życia jest zdrowy styl życia, profilaktyka chorób cywilizacyjnych czy skuteczna zmiana nawyków. Do tego odcinka podcastu zaprosiłam nieocenioną Michaliną Muszyńską lekarkę z certyfikatem IBLM medycyny stylu życia. Rozmawiamy o tym, czym jest MSŻ, o jej sześciu filarach i …
Wyjazd na wakacje czy krótki urlop to czas, w którym często chcemy jak najwięcej zobaczyć, ale także jak najwięcej odpocząć. My po naszych krótkich wyjazdach często wracamy fizycznie zmęczeni, ale nasze głowy się regenerują i nabieramy nowej energii do działania. Nie raz słyszeliśmy, że ktoś wracając z urlopu potrzebuje jeszcze kilku dni na odpoczynek. To …
Moje codzienne rytuały w duchu slow life
Czym tak właściwie jest dla mnie to całe slow life? Właśnie pierwszy raz tak głośno zadaję sobie to pytanie i pierwsze myśli, które napływają mi do głowy brzmią tak: życie w zgodzie ze sobą, robienie tego na co ma się ochotę, nie rezygnowanie ze swoich pragnień, robienie rzeczy w takim tempie, które sprawia radość, wyciąganie z drobnych momentów pięknych emocji, odpowiadanie na potrzeby swojego umysłu i ciała. To takie bycie tu i teraz i bycie okej z tym co się dzieje. Tak brzmi moja definicja slow life.
Właśnie, z ciekawości, zajrzałam na jeden z pierwszych linków, po wpisaniu w wyszukiwarce frazy slow life. I właśnie jest tam sporo o byciu tu i teraz, o zadbaniu o relację z bliskimi, o równowadze, zdrowym jedzeniu, porządku i umiejętności wyizolowania się od natłoku informacji. Myślę, że każdy może wypracować swoją definicję slow life, opierająca się określonych na fundamentach, tak jak: równowaga, dbanie o siebie i bliskich oraz wewnętrzny spokój.
Moje codzienne rytuały w duchu slow life pojawiły się… nagle. Albo po prostu zaczęłam zauważać, że są pewne rzeczy, które wykonuję kilka razy w tygodniu i które przynoszą mi ulgę. Należę tez do tych osób, które lubią wypracowywać nawyki i automatyzować niektóre czynności – pomaga mi to właśnie w odnalezieniu spokoju i niemarnowaniu energii na kolejne podejmowanie decyzji w ciągu dnia. Jedne badania mówią o tym, że tych decyzji w ciągu dnia musimy podjąć 200, a są też takie, które mówią o… 35 000! Jedno jest pewne, ograniczanie przeznaczania energii na wybory i zastanawiania się, jest też w mojej definicji slow life. Przed Wami moje codzienne rytuały w duchu slow life, kolejność totalnie przypadkowa.
Codzienne rytuały w duchu slow life
Medytacja
Od czterech miesięcy praktykuję medytację niemal codziennie i widzę, jak wielki wpływ ma ona na mnie i na odbieranie przeze mnie rzeczywistości. O tym jak zacząć medytować pisałam już jakiś czas temu w tym poście. Stałam się spokojniejsza, uważniejsza, umiem lepiej zarządzić swoimi emocjami. Momentami wręcz siebie nie poznaję – mniej panikuję, moje pokłady empatii zdecydowanie zwiększyły się i umiem zaakceptować sytuację, z którą się mierzę. Czuję, że coraz częściej jestem tu i teraz, a uwierzcie, że miałam z tym spory problem. W połowie miesięcznego wyjazdu do Azji potrafiłam nerwowo szukać biletów lotniczych na wyjazd za dwa miesiące. Uważam, że regularna medytacja bardzo dobrze wpłynęła na to jak radzę sobie z moimi myślami i na to, jak odbieram rzeczywistość. Zazwyczaj medytuję po przebudzeniu 10-15 minut. Są dni, kiedy nie czuję, że chcę medytować i wiecie co – po prostu tego wtedy nie robię.
Poranna woda z cytryną albo cynamonem
Lata temu wykształciłam w sobie nawyk picia wody, a dziennie piję jej 2-3 litry! Po obudzeniu, przyjemnością jest dla mnie, wypicie gorącej wody z cytryną albo gorącej wody z cynamonem. Czuję, że wtedy oczyszczam moje ciało po nocy i daję mu znać, że czas wstawać. Tak długo piłam wodę z wyciśniętą cytryną (do kubka wyciskam 1/4-1/2 cytryny), że aż miałam jej dość. I właśnie wtedy odkryłam, że po wrzuceniu do dzbanka wody laski cynamonu, nabiera ona przez noc pysznego smaku. Rano pozostaje mi tylko wlać do szklanki połowę cynamonowej wody i połowę wrzątku. PS. wodę do czajnika wlewam przed snem, więc rano pozostaje tylko wciśnięcie guzika – takie małe usprawnienie.
Zimny prysznic na nogi
O dobroczynnościach zimnego prysznica pisano wiele. Ja jednak lubię ten moment, kiedy cieplutka woda otula moje ciało i jest tak przyjemnie błogo. Jakiś czas temu moja przyjaciółka powiedziała mi, żeby spróbowała na koniec każdego prysznica puścić sobie strumień zimnej wody na nogi. Nie raz czytałam o tym, jak to dobrze wpływa na ujędrnienie, ale wizja zimnej wody na moim jeszcze niewybudzonym ciele, trochę mnie przerażała. Spróbowałam raz, drugi, trzeci i przepadłam! Strumień, wręcz lodowatej wody, na koniec prysznica jest teraz dla mnie cudowną formą pobudzenia! Uwielbiam to mrowienie na ciele i organoleptycznie stwierdzam, że mam jędrniejsze uda!
Masowanie piersi
Nigdy nie miałam jakiegoś konfliktu z moimi piersiami, ale często uważałam, że mogłyby być trochę mniejsze. Momentami, drażniło mnie to, że tak latają podczas uprawiania sportu i że muszę nosić staniki. Wraz z wiekiem odkryłam, że nic nie muszę i pozbyłam się większości staników. Mam tylko takie delikatne, nieusztywniane, sportowe i jeden z fiszbinami. Poza tym, po prostu nie noszę go i to jest najlepsze uczucie na świecie!
Jakiś czas temu przeczytałam post u Ania Maluje o ćwiczeniach na większe (mniejsze) piersi i bezbolesne miesiączki. No tytuł mnie tak zaintrygował, że po przeczytaniu wpisu, musiałam sama się przekonać, czy to rzeczywiście działa. Jestem po ponad miesiącu codziennego masowania i czuję, że coś dobrego dzieje się z moimi piersiami, a w dodatku pierwszy raz nie pamiętam od kiedy, miałam prawie bezbolesny okres! Taki masaż zajmuje tylko chwilę, a jest w nim coś takiego, że uspokaja plus pomaga w samobadaniu piersi. Po więcej szczegółów odsyłam Was do Ani, bo świetnie to opisała.
Asertywność
Może i ciężko nazwać to rytuałem w duchu slow life, bo asertywność to jednak jest postawa. Aczkolwiek to taka postawa, która towarzyszy mi codziennie i nie wyobrażam sobie bez niej dobrego dnia. Wychodzę z założenia, że aby czuć się dobrze ze sobą, potrzebne jest działanie w zgodzie ze swoimi wartościami i przekonaniami. No i takie działanie, poprzez które nie ranimy innych osób. Dlatego też, jeżeli nie czuję się z czymś okej, to o tym mówię. Jeżeli nie czuję jakiegoś pomysłu albo zadania w pracy, to o tym mówię i szukam takiego podejścia do tematu, z którym będę okej. Jeżeli jakieś działanie moich bliskich mnie rani, to też o tym mówię. Niby takie oczywiste, ale odpowiedz sobie na pytanie, ile razy zaciskałaś/eś zęby zamiast głośno powiedzieć, że coś jest nie okej.
Leżenie na macie
Jakiś czas temu w sieci nastąpił wysyp reklam jednej z mat do akupresury. Leżenie na takiej macie ma na celu spowodowanie delikatnego ucisku poszczególnych części ciała i pomaga w bólach kręgosłupa, ujędrnianiu, rozluźnieniu mięśni. Reklamy atakowały mnie każdego dnia, aż zaczęłam poważnie myśleć nad jej zakupem (wiecie, to taki mechanizm słuszności tłumu – skoro tyle osób to używa, to nasz mózg zaczyna myśleć, że musi coś w tym być, choć wiemy, że to reklamy).
Finalnie zdecydowałam się spróbować, ale zakupiłam sobie jedną z najtańszych wersji z allegro – poduszkę i matę. Leżę na nich codziennie od listopada i jestem zachwycona! Po pierwsze czasem łączę to leżenie z medytacją, apo drugie czuję jak moje mięśnie się rozluźniają. Na macie leżę 15-20 minut (a czasem i godzinę jak oglądamy film) i to też powoduje, że muszę się na chwilę zatrzymać. Na początku wydawało mi się to wiecznością, a teraz każdego dnia czekam na ten moment, kiedy w spokoju poleżę na macie.
Picie ziółek i wrzątku
Z naszego pobytu w Chinach wynieśliśmy picie bardzo gorącej wody. Ponoć dla nich to lek na wszystko i sposób na zachowanie zdrowego ciała. Bardzo lubimy też pić herbaty ziołowe (koper włoski, pokrzywę, melisę). Czuję, że dzięki temu mój żołądek funkcjonuje lepiej.
80 na 20
Widzę po swoim ciele, że to co jem ma duże znaczenie dla tego, jak ono funkcjonuje. W momentach, gdy jem nieregularnie i niezdrowo czuję się spuchnięta (bo woda zatrzymuje się w organizmie), bardziej ospała i moja cera wygląda gorzej. Z drugiej strony lubię czasem zjeść coś na maksa słodkiego albo tłustego. Dlatego (nie tylko w jedzeniu) wyznaję zasadę 80 na 20. Czyli pilnuję, by 80% posiłków było bogatych w warzywa, owoce i błonnik, a 20% to mogą być te małe grzeszki. Najfajniejsze jest to, że im lepiej jem, tym mniej ciągnie mnie do niezdrowego jedzenia. No i uważam, że bardzo dobrze wpływa na mnie niejedzenie mięsa – a więcej o tym pisałam w tym poście.
Oczyszczanie twarzy
Jestem wręcz zaskoczona, jak wiele pytań w ostatnim czasie dotyczy tego, jak dbam o swoją cerę. Od trzech lat jestem wierną fanką koreańskiej pielęgnacji twarzy. Ograniczam liczbę posiadanych kosmetyków, a z drugiej strony każdego dnia przechodzę przez oczyszczanie i odżywianie skóry mojej twarzy. Napisałam nawet kiedyś post o tym, jak dbam o cerę w podróży, a to dbanie nie różni się za wiele od tego na co dzień! Mycie i kremowanie twarzy jest dla mnie bardzo odprężające. Nie wyobrażam sobie pójść spać bez tego – nawet, gdy zasnę na filmie i obudzę się w środku nocy, idę do łazienki przygotować buzię do snu. Makijażu praktycznie nie robię i wierzę, że dieta ma ogromny wpływ na wygląd naszej cery.
Sport
Dla mnie nieodzowny element funkcjonowania i wpisuje się idealnie w moje rytuały w duchu slow life. Nie jest tak, że robię to codziennie, ale staram się ćwiczyć 3-4 dni w tygodniu. Trening funkcjonalny, joga, rozciąganie i długie spacery! Wszystko po to, by dotlenić swój mózg, dać upust emocjom i naćpać się endorfinami. I tutaj również wyznaję moją zasadę asertywności – gdy całą sobą krzyczę, że nie jest to dobry moment na trening – nie robię go. Raz zdarzyło mi się nie ćwiczyć dwa miesiące i co? Wróciłam z jeszcze większą zajawką!
Praktykowanie wdzięczności
Każdego dnia staram się powiedzieć sobie o rzeczach, za które jestem wdzięczna. Wiem, że dzięki temu praktykuję swoją uważność i sztukę doceniania. Widzę, jak wiele dobrych rzeczy dzieje się dookoła mnie, czerpię z nich energię i dzielę się nią z innymi. Jak ktoś mi bliski czuje się źle, to prowadzę rozmowę w kierunku: okej, a co dobrego wydarzyło się u Ciebie? I nagle te złe rzeczy stają się mniej istotne, bo okazuje się, że tak wiele dobra jest obok.
10 minut dla domu
Nie lubię akcji w stylu wielkie sprzątanie domu. Jestem fanką przyrostowych działań, więc każdego dnia staram się zrobić coś w duchu 10 minut dla domu. Może to być szybkie odkurzenie albo umycie frontów szafek w kuchni, przetarcie kurzy na parapetach czy poukładanie w kosmetykach. Dzięki temu, że nie mamy zbyt dużo rzeczy, te wszystkie czynności jestem w stanie zamknąć w 10-15 minutach. I tak zamiast całego dnia sprzątania robię codziennie małe sloty, dzięki czemu dobrze czuję się w domu i mogę zrobić jednego dnia więcej różnych rzeczy.
Odpoczynek i sen
Jestem ogromną fanką spania! Od zawsze towarzyszą mi dylematy czy lepsze jest jedzenie czy spanie i wciąż nie znam odpowiedzi. Staram się spać 7-8 godzin na dobę – widzę, że wtedy mój organizm dobrze się regeneruje.
Przytulanie
Przytulanie daje mi niesamowite ukojenie. Jest to dla mnie potężna broń w walce ze stresem i negatywnymi emocjami. Jak przytulę się do Tomka czy do Manity czuję spokój i to, że wszystko dookoła nie ma znaczenia. Przytulanie wzmacnia też system odpornościowy, rozwój nowych połączeń nerwowych i reguluje ciśnienie krwi. U nas w domu przytulania jest naprawdę sporo i myślę, że dobrze to na nas wpływa!
Śmianie się!
Nie mogło tego zabraknąć! Uwielbiam się uśmiechać i śmiać się. Wiecie… ktoś lata temu powiedział mi, że jestem niepoważna, bo za dużo się uśmiecham. Serio?! Nawet przez jakiś czas myślałam o tym, że powinnam to zmienić. Teraz na szczęście, kiedy wiem czego chce i jestem pewna siebie, chcę dzielić się tym uśmiechem. I cieszę się, że przy boku mam osobę, dzięki której nie raz policzki i brzuch bolą od śmiechu.
Świadoma ignorancja
Staram się nie pogrążać w zbyt wielu informacjach, niwelować treści, które działają na mnie źle. Uwierzcie, że kiedyś poświęcałam godziny i zagłębiałam się w wiadomościach, polityce i problemach gospodarczych. Jednak teraz wybieram świadomą ignorancję – nie zaglądam do wiadomości codziennie, nie śledzę na bieżąco wszystkich wydarzeń ze świata. Kiedy czuję taką potrzebę to wertuję internety, ale świadome podejmowanie takiej decyzji działa na mnie kojąco. Dla mnie świadoma ignorancja jest okej, jednak gdy moje działanie może mieć wpływ na zmiany, to działam!
Tak właśnie wyglądają moje rytuały w duchu slow life. Jestem ciekawa jakie są Wasze, dajcie znać w komentarzach.
Podobne posty
Chcesz żyć tak jak Ci się podoba? To przestań oceniać innych
W sumie nie planowałam takiego posta. Tak to już z tym moim pisaniem jest, że triggerują mnie do niego takie małe rzeczy. A dokładniej tym razem jest to jeden, krótki komentarz na Instagramie. I nie zrozumcie mnie źle – sam w sobie komentarz nie jest tym, co mnie dotknęło. Natomiast dotknęło mnie to, co dalej …
Z czego żyjemy i ile kosztuje życie digital nomada?
Powtórzę się po raz setny na tym blogu, ale uwielbiam Excela! Może nie tyle sam program, co gromadzić w nim dane i je analizować. Daje mi to taki wewnętrzny spokój, że mam kontrolę nad różnymi rzeczami, w tym przede wszystkim nad finansami. Lubię widzieć na co wydajemy pieniądze i lubię optymalizacje. Tym bardziej wiedziałam, że …
#76 Medycyna stylu życia – rozmowa z lekarką Michaliną Muszyńską
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o medycynie stylu życia pomyślałam, że to jest coś bardzo ważnego – celem Medycyny Stylu Życia jest zdrowy styl życia, profilaktyka chorób cywilizacyjnych czy skuteczna zmiana nawyków. Do tego odcinka podcastu zaprosiłam nieocenioną Michaliną Muszyńską lekarkę z certyfikatem IBLM medycyny stylu życia. Rozmawiamy o tym, czym jest MSŻ, o jej sześciu filarach i …
Chcesz odpocząć? Przestań myśleć!
Wyjazd na wakacje czy krótki urlop to czas, w którym często chcemy jak najwięcej zobaczyć, ale także jak najwięcej odpocząć. My po naszych krótkich wyjazdach często wracamy fizycznie zmęczeni, ale nasze głowy się regenerują i nabieramy nowej energii do działania. Nie raz słyszeliśmy, że ktoś wracając z urlopu potrzebuje jeszcze kilku dni na odpoczynek. To …